26 listopada 2022

Walka z inflacją na CieMnO VIII

Tegoroczna edycja CieMnO organizowana przez Morenka Team była już ósmą. Do tej pory ich terminy przeważnie kolidowały z innymi moimi zobowiązaniami. Brałem udział tylko w edycjach czwartej (interesująca trasa przygodowo-zadaniowa w Gdańsku-Oliwie) i szóstej (też ciekawa, ale bardzo łatwa trasa TU). Po innych tylko z ciekawością przyglądałem się udostępnianym przez organizatorów mapom.

Tegoroczne CieMnO było jedną z tych InO z początku roku, które dotknęła związana z zimowymi wichurami plaga przekładania terminów - pierwotnie miało odbyć się w lutym, a obecna data została ogłoszona dopiero na początku listopada. Tym razem ambitniej z Darkiem zapisaliśmy się na TZ - bo i jak inaczej po tak udanym roku, zwłaszcza że dla nas obu to była ostatnia szansa na zdobycie dodatkowych punktów do Pucharu KInO. Co prawda miałem trochę obaw, bo trasy budowane przez Marcina Sontowskiego kojarzyłem jako raczej trudne (zwłaszcza tezetkę z Otomina z wspomnianej szóstej edycji CieMnO), ale uznałem, że zawsze warto spróbować.

Impreza CieMnO VIII
Organizator Morenka Team
Data 25.11.2022
Miejsce Gdańsk Morena
Trasa TZ
Budowniczy Marcin Sontowski
Minuta startowa 19.54
Pogoda Dosyć ładnie, choć trochę chłodno - kilka stopni powyżej zera. Miejscami jeszcze trochę leżącego śniegu.

Mapa

Bazą była leśna polana w zachodniej części gdańśkiej dzielnicy Morena, niedaleko przystanku PKM Gdańsk Jasień, ale mapa obejmowała też teren po północnej stronie linii, w stronę Matemblewa. Głównym motywem były kartki, niezbyt mile wspominane przez tę część naszego społeczeństwa, która pamięta lata osiemdziesiąte, a których powrotu w obliczu rosnącej inflacji niektórzy się obawiają. Zresztą nawet karta startowa też wyglądała jak taki zestaw kartek, jaki otrzymywało się kiedyś w przydziale.

Mapa w dużej skali (1:4000) została podzielona na kwadratowe sektory. Większość zawierała tylko warstwice ze skanu lidarowego, ale część ortofotomapę. Opróćz tego było okienko na logo imprezy i opis trasy, oraz oczywiście trzynaście kratek, w których należało dopasować punkty z wycinków (te były na osobnej kartce). Dziesięć z tych sektorów opisano różnymi produktami nadającymi się na kartki, jak np. masło, ryż, mięso czy cukier (co ciekawe, na żadnej nie było alkoholu...). Trzy kratki ze strzałkami wskazywały drogę do punktów kontrolnych już poza mapą. W planie mapy były tylko start i PK1.

Wycinki - których było o dwa więcej, niż sektorów do dopasowania, też były oparte na lidarze, jednak nie miały formy warstwicowej, a hipsometryczną z cieniowaniem. Żeby jednak nie było za łatwo, wycinki nie pasowały bezpośrednio do kratek z głównej mapy, a raczej stanowiły ich fragmenty (choć na niektórych oznaczono brzegi wycinka, które stykały się z siatką kratek z głównej mapy). Dodatkowo kolory były odwrócone, ale nawet w tej postaci było to dla mnie o wiele jaśniejsze, niż zwykły lidar cieniowany, który może mnie oszukać zwykłym obróceniem - przy wersji hipsometrycznej nawet z odwróconą kolejnością barw jest o wiele większa pewność, gdzie szukać góry, a gdzie doliny. Jako kolejne utrudnienie Marcin dodał zmianę skali wycinków - ale był przy tym litościwy i każdy fragment zawierał informację o powiększeniu w stosunku do głównej mapy.


Punkty

Na początek postanowiliśmy wziąć punkt najbliżej startu, ukryty pod "kartką" z Prądem. Darek pamiętał trochę ten teren z Pagórków sprzed dwóch lat i kojarzył w tym miejscu strumyk lub kanał z umocnionymi brzegami. Znaleźliśmy nad nim dwa lampiony przy odnogach kanału i zdecydowaliśmy się na północny, jak się okazało (przynajmniej według wzorcówki) stowarzyszony.

Stamtąd łatwiejsza droga była w pętli przeciwnej do ruchu wskazówek zegara i po Prądzie zdobyliśmy jeden litr Oleju. O ile dojście tam nie było bardzo trudne, bo łatwo było namierzyć się od wiaduktu kolejowego, to już nad dopasowaniem wycinka krótką chwilę się zastanawialiśmy, zanim Darek stwierdził, że pasuje mu tam D.

Pół kilo Mięsa było chyba jeszcze odrobinę trudniejsze, bo ze względu na lampiony w rowach i dołach próbowaliśmy dopasować tam różne wycinki, dopóki nie odkryliśmy, że lampion na wschodnim krańcu wzgórza idealnie pasuje do punktu M przy odwróceniu barw na lidarze. Trochę nas to zaskoczyło, bo w opisie była co prawda informacja, że wysokości z lidara na wycinkach mogą być przemnożone przez -1, ale miały to być "niektóre" wycinki. Do tego miejsca mieliśmy już trzy takie odwrócone wycinki, a jak się potem okazało, wszystkie lidarowe fragmenty (przynajmniej te z punktami, bo były dwa nadto) miały odwróconą kolejność kolorów.


Na tym etapie nie szło nam źle, ani jakoś specjalnie wolno, ale też nie za szybko. Zgodnie ustaliliśmy, że biorąc dwa punkty na północnym wschodzie, zgodnie ze strzałkami i cyferkami znajdujące się już poza obszarem objętym mapą, raczej nie wyrobimy się w czasie, nawet biorąc pod uwagę limit spóźnień. Poszliśmy więc od razu po Chrust (ciekawe, czemu tylko cztery gałęzie - zaraz obok były trzy tony Węgla). Darek sprawdzał tam przebieg rowu z wycinka H (sądząc po jego kształcie, pewnie były to pozostałości poligonowej transzei) i spisał prawidłowy lampion.

Wspomniany Węgiel był trochę łatwiejszy, choć pewnie nabralibyśmy się na odwróconą hipsometrię na wycinku G, gdybym nie zauważył, że jest nam widoczne coś na kształt mostu. Za to namęczyliśmy się z kostką Masła (naprawdę dziwnie nieproporcjonalne te przydziały). Nic tam nie chciało nam pasować i w końcu wybraliśmy punkt w dolince, przypisując mu wycinek C. Jak się okazało, punkt był dobry, tylko wycinek nie bardzo - prawidłowy powinien być F - choć nie wiem, czy nawet za dnia dałbym radę go tam dopasować.

Te trzy punkty blisko siebie dały nam trochę nadrobić czasu i po powrocie na drogę wiodącą od Węgla na zachód dość pewnie skierowaliśmy się po Benzynę, choć nie do końca zgadzaliśmy się co do trasy, jaką powinniśmy po nią iść. W pewnym momencie chcieliśmy nawet się wrócić i liczyć odległość jeszcze raz, ale ostatecznie poszliśmy dalej trasą proponowaną przez Darka, aby potem skręcić trochę na południe. Trafiliśmy we właściwy rejon, znaleźliśmy dwa lampiony i po znalezieniu drugiego już łatwo rozpoznałem teren pasujący do wycinka N. I teraz nie wiem - będę musiał Darka chyba rano zapytać - czy tak dobrze to wyliczył, czy mieliśmy tyle szczęścia, bo patrząc na ukształtowanie terenu na wzorcówce spory kawałek terenu poruszaliśmy się poza mapą.


Dalej na zachód zdobyliśmy punkt K na polu z Ziemniakami (trzema sztukami - serio, jaki był klucz przydziału?). Strome brzegi nasuwały jeszcze myśl o wycinkach A i B, ale tylko charakterystyczny kształt K tu pasował. Jeszcze dla bezpieczeństwa trawersowaliśmy po skarpie do właściwego miejsca na jej załamaniu, podejrzewając, że dno doliny jest w tym miejscu grząskie i niestabilne.

Na misce Ryżu wzięliśmy kolejnego stowarzysza. Widzieliśmy tu tylko dwa lampiony (jak się później okazało, i tak znajdujące się jeszcze na polu z Ziemniakiem). Poszliśmy dalej kawałek wzdłuż strumienia, ale nic więcej nie zauważyliśmy. Wpisaliśmy więc lampion na brzegu potoku jako C, uznając, że niestety poprzednie jego użycie (na Maśle) zostanie uznane jako błąd opisu.

Niestety, błąd ten kosztował nas dużo czasu, i to podwójnie. Po pierwsze, przez sprawdzanie terenu na pograniczu RyżuZiemniaka. Po drugie - przez wzięcie stowarzysza wiszącego o prawie sto metrów na wschód od dobrego punktu nie mogliśmy się dobrze namierzyć na kratkę z Cukrem, docierając praktycznie aż do stacji PKM Jasień i stamtąd atakując Cukier jeszcze raz, dokładniej, od południa. Znaleźliśmy tam punkt O, ale i tak musieliśmy trochę czesać, nie od razu zauważając lampion we właściwym dole.


W tym momencie mieliśmy jeszcze mały zapas limitu spóźnień, ale już trzeba było się spieszyć, i wiedzieliśmy, że w razie potrzeby trzeba będzie brać jakiekolwiek lampiony, żeby nie zaliczyć kolejnych BPKów. Na szczęście PK1 - jedyny w planie mapy - udało nam się dość szybko wyliczyć prawidłowo, choć jego ustawienia na kratce z ortofotomapą nie ułatwiało sprawy.

Z ostatniego punktu chciałem zrezygnować - mieliśmy jeszcze tylko osiem minut do końca limitu - ale Darek był bardziej ambitny i po raz drugi wyszliśmy poza mapę, tym razem celowo. Minęliśmy Staw Wróbla i na wschód od niego znaleźliśmy jeszcze punkt E w kolejnym rowie (niestety, był to PS). Może byśmy się nawet zmieścili w czasie, ale przez zarośla i pofałdowany teren nie byliśmy w stanie wrócić stamtąd bezpośrednio na metę. Dopiero po przebiciu się przez chaszcze na północ prawie do torów kolejowych trafiliśmy na ścieżkę, którą dotarliśmy do bazy trzy godziny wcześniej, idąc ze stacji Jasień. Co prawda nie zostaliśmy ukarani za BPK (co oznaczałoby 90 punktów karnych), ale weszliśmy w grube spóźnienie (6 minut, czyli 60 punktów karnych) i jeszcze wzięliśmy PS (25 punktów karnych). Zysk nie był więc duży...


Po trasie

Trasa była ciekawa, ale i trudna. Uwagi wymagały zarówno przeloty, jak i same wycinki. Lidar potrafi sprawić niezłe problemy nawet doświadczonym wyjadaczom. Mogę się tylko cieszyć, że nie było to samo cieniowanie, ale i barwy, bo nawet z odwróconą kolejność budziły u mnie mniej wątpliwości, niż cieniowanie obrócone o nawet niewielki kąt. Teren też nie ułatwiał sprawy. Za to pomysł na mapę być może wykorzystam do inspiracji w przyszłości.

Nie mogę też nie wspomnieć o Pucharze KInO, bo śledzę klasyfikację generalną po każdym starcie, a po Włóczykiju tydzień temu, gdzie zajęliśmy z Darkiem drugie miejsce, w Pucharze awansowałem na trzecią pozycję. I jeśli nie uda się zorganizować dwukrotnie do tej pory odwołanego Cool-InO, to była moja ostatnia szansa na zdobycie dodatkowych punktów. Szóste miejsce w CieMnO mi tego nie dało, ale przynajmniej Darek przebije 101 zebranych punktów i wejdzie do pierwszej pucharowej dziesiątki. No i po wstępnych wynikach wyliczyłem sobie, że tylko cztery osoby mają szansę mnie wyprzedzić - o ile trafią na podium u Darka w jutrzejszym Kaszubie (co podejrzewam, że łatwe nie będzie, mimo że mapa nie będzie aż tak kombinowana, jak typowa TZ). W najgorszym przypadku spadnę więc najdalej na siódme miejsce.

Jeszcze dwie mała uwaga na temat taktyki - do tej pory zależnie od konstrukcji mapy dzieliłem wycinki na takie, które można lub trzeba dopasować jeszcze przed wyruszeniem, zaraz po otrzymaniu mapy, i na takie, które lepiej dopasowuje się docierając do konkretnego miejsca. Po wczorajszym CieMnO w tej drugiej kategorii będę wyróżniał jeszcze podkategorię wycinków dopasowywanych po znalezieniu lampionu - sprawdziło się to nadspodziewanie dobrze.

Coś bym jeszcze dodał o zbieraniu "byle czego", żeby tylko nie łapać BPKów, ale chyba muszę to jeszcze przemyśleć, a poza tym jestem już zmęczony, a jutro trzeba wstać przed Kaszubem. Do zobaczenia w Warszkowie!


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz