20 listopada 2022

Sto kółek na stulecie - XVI MnO Włóczykij

Wiecie, że pierwsze imprezy na orientację w Polsce odbyły się w 1922r.? Mi gdzieś mignęła ta informacja, ale ekipa z rumskiego Włóczykija jest bardziej na bieżąco z tym, co dzieje się w polskich imprezach na orientację i przypadającą w tym roku setną rocznicę tego wydarzenia uczyniła motywem map swoich jesiennych MnO. Na trasach TP i TT (które miały wspólną mapę) uwzględniono to hasłem "Historia kołem się toczy", a na TU na wielu punktach kontrolnych pojawiły się głazy narzutowe jako "Kamienie milowe Włóczykija". Na trasie TZ, na którą zapisaliśmy się z Darkiem, jej budownicza, Justyna Kuźba, oprócz klasycznych kółek do dopasowania dała też trzy kształty - słowa napisu "100 LAT InO"

Impreza wróciła w tym roku w lasy na południe od Janowa, na wzgórza na skraju morenowej wysoczyzny. Teren wraz z warstwą śniegu, który padał poprzedniego wieczoru i w nocy, dał się bez wątpienia odczuć i nie pozostał bez wpływu na wyniki.


Impreza XVI MnO Włóczykij
Organizator InO Włóczykij Rumia
Data 19.11.2022
Miejsce Rumia-Janowo
Trasa TZ
Budowniczy Justyna Kuźba
Minuta startowa 10.29
Pogoda Ładnie, ale zimno. W lesie spora warstwa śniegu po nocnych opadach.

Mapa

Jak wspomniałem, mapa TZ składała się z trzyelementowego napisu i kilkunastu kółek. Fragmenty napisu były do dopasowania (z uwzględnieniem możliwych obrotów, luster i zmian skali), ale były zaopatrzone w czerwone kropki ułatwiające ich umiejscowienie na mapie. Kółek były trzy rodzaje: najłatwiejsze z zieloną obwódką (w planie mapy) oraz wymagające trochę więcej kombinowania z obwódkami granatowymi (zamienione ze sobą miejscami) i różowymi (możliwy obrót i/lub lustro, ale za to na swoich miejscach - choć nie mogłem się powstrzymać przed zirytowaniem Justyny pytaniem, czy tak jest na pewno). Dodatkowym urozmaiceniem były różne podkłady dla poszczególnych kółek - oprócz klasycznych map do orientacji były coraz częstsze ostatnio cieniowane lidary i fragmenty ortofotomapy. Dwa zielone kółka zawierały też jakąś wycinki jakiejś starszej mapy topograficznej niż powszechnie używany skan z 1992r. Całość nie była może łatwa, ale nie wyglądała też na przesadnie skomplikowaną. Powiedziałbym, że robiła całkiem przyjemne wrażenie, jak na tezetkę.


Punkty

Osobną kwestią były poszczególne punkty. Niektóre były dosyć łatwe do przejrzenia, ale większość jednak wymagała dokładniejszej analizy terenu. Niby najłatwiej było się zorientować na zielonych, ale dwa z naszych trzech stowarzyszy wzięliśmy właśnie na nich, na fragmentach z fotomapą. W obu przypadkach było to jednak już blisko końca marszu i nie mieliśmy dużo czasu na sprawdzanie. Lampion na PK16 wyglądał nam na dobre miejsce, choć fotomapa nie ułatwiała sprawdzenia i nie mieliśmy pewności. Z kolei na PK19 stowarzysz wzięliśmy całkowicie świadomie - byliśmy już bardzo blisko przekroczenia limitu spóźnień i nie mieliśmy czasu na wspinaczkę na górkę, gdzie powinien być prawidłowy punkt. I tak wzięliśmy trzy "tłuste" minuty spóźnienia karane dziesięcioma punktami karnymi za każdą...

Granatowo obrzeżone kółka też zmusiły nas do myślenia. Na pierwszym, na które weszliśmy, dłuższą chwilę kręciliśmy się w celu ustalenia, które z nich może pasować do terenu. Był to PK14 i nawet dość szybko znaleźliśmy lampion w rowie, ale przebieg tego rowu oraz ukształtowanie terenu wokół niego nie pasowały nam do lidarowego skanu na mapie. Dopiero zejście wzdłuż rowu w dół zbocza zaprowadziło nas do właściwego miejsca. Dopasowanie pozostałych niebieskich kółek już łatwiejsze, choć wciąż wymagało czujności. Na PK17 z pośpiechu wpisałem 11 (bo to na jego miejscu powinna być siedemnastka). Za to siódemkę prawie ominęliśmy - byliśmy już na PK4, kiedy przy podbijaniu karty stwierdziłem, że po drodze do mety zostały nam dwa punkty kontrolne, a brakowało nam trzech. Musieliśmy szybko cofnąć się po siódemkę.

Potencjalnie najgroźniejsze były kółka z różowym (nie jestem super znawcą kolorów, ale dla mnie to bardziej fiolet) brzegiem. I chyba tak było faktycznie, przynajmniej jeśli chodzi o PK8 - patrząc po wstępnych wynikach, żadna drużyna nie wzięła tam prawidłowego lampionu. Na miejscu Justyny czułbym z tego powodu sporą satysfakcję. Być może przyczynił się do tego obrócony lidar - wtedy wszystkie cienie wydają się leżeć odwrotnie i bez Darka w ogóle szukałbym tam punktu w ogóle na górce, a nie w dolinie. Na pozostałych też nie brakowało różnych pułapek, ale nie były one już tak trudne.

Jeśli chodzi punkty 1-5, rozmieszczone na rocznicowym napisie, to tam największym problem była bliżej nieokreślona zmiana skali, ale treść mapy i odpowiadający jej teren czy ogrodzenia upraw leśnych były na tyle jasne, że nie był to problem duży. Na PK5 doszło jeszcze do tego odbicie lustrzane.


Podsumowanie

Na metę wróciliśmy po prawie trzech godzinach, łapiąc trzy PS, błąd opisu za PK17, pełen limit spóźnień i jeszcze trzy minuty po limicie, dostając za to wszystko 150 punktów karnych i drugie miejsce. Zwycięski okazał się zespół Zeberki, co jest pewnym niewielkim zaskoczeniem - do tej pory startowali zazwyczaj w TU, ale trzeba przyznać, że są dokładni w nawigacji. Może inaczej - chyba bym nie obstawiał ich zwycięstwa, ale dobry wynik w ich wykonaniu nie dziwi.

Trasa w mojej ocenie nie była jakoś masakrycznie trudna, ale też nie tak łatwa, jaka się wydawała. Nao pewno wymagała czujności i precyzji. Ale jeszcze bardziej wymagała kondycji - morenowe górki nie miały litości - i szybkości - Justyna przy ustalaniu limitu czasu też nie okazała litości. Przynajmniej tak myślałem z początku - ale jak patrzę na wstępne wyniki, to dłuższy limit dużo by nie zmienił.

Jeśli chodzi o mnie i Darka, to jest to nasz trzeci wspólny start w TZ w tym roku i jednocześnie trzecie podium. Na trasie było jednak widać nasze odmienne filozofie nawigacji. Darek zazwyczaj jest dosyć dokładny i wszystko sprawdza, a ja działam raczej impulsywnie, rzadziej liczę kroki, częściej chodzę "na instynkt" albo po rzeźbie. Lepiej też radzę sobie z kombinowanymi mapami. Na Włóczykiju w wielu momentach się uzupełnialiśmy, ale były też i dyskusje. Myślę, że osobno też byśmy sobie poradzili. Ale chyba nie aż tak dobrze, jak w duecie.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz