16 lutego 2022

Wydmowy las na Stogach - Śniegołazik 2022


Impreza Śniegołazik 2022
Organizator Stowarzyszenie Wataha
Data 13.02.2022
Miejsce Gdańsk Stogi
Trasa TZ
Budowniczy Piotr Bładzikowski
Minuta startowa 9:13
Pogoda Słonecznie, bezchmurnie i bezśnieżnie. Koło zera stopni, później lekko na plusie.

Śniegołazik ma już pewną kilkuletnią tradycję - odbywa się od 2015 roku. Do tej pory udało mi się wystartować w nim dwa razy: właśnie w 2015 roku i potem w 2020. Za pierwszym razem zdobyłem drugie miejsce w najprostszej kategorii TP, a za drugim wylądowałem na początku drugiej dziesiątki, z dwoma PS-ami na koncie. Teraz chciałem ten wynik poprawić, ponownie startując w TU w towarzystwie szwagierki, dla której to miał być drugi start w InO po styczniowym ZEWie.

Jednak im bliżej było startu, tym bardziej miałem chęć wyżej zapunktować w klasyfikacji Pucharu KInO. Zapytałem więc Gosię, czy nie ma nic przeciwko trudniejszej mapie, a kiedy nie usłyszałem sprzeciwu, przepisałem nas na tezetkę.
Sztormowy wiatr, mogący poczynić spore szkody w nadmorskim lesie, zmusił organizatorów do przełożenia imprezy z pierwotnego styczniowego terminu. Nowy termin trafił na lepszą, słoneczną pogodę, bez silnego wiatru, choć chłodną - w końcu to wciąż luty.

Na miejsce dotarliśmy trochę przed czasem, korzystając z dróg pustych w niedzielny poranek. Na szczęście nie musieliśmy długo czekać - Piotr Bładzikowski - organizator i budowniczy tras - znalazł wolną minutę startową i o 9:13 ruszyliśmy w drogę.


Rozgrzewka

Mapa - jak na tezetkę - nie wyglądała bardzo groźnie. Miała postać nieregularnych plam z treścią oraz kilkunastu kółek będących urozmaiceniem. Kółka były podzielone na dwa rodzaje. Pierwszy, z grubą obwódką, znajdował się we właściwych miejscach na mapie, ale mógł być obrócony lub zlustrowany. Drugi rodzaj to puste kółka oznaczone literami, do których trzeba było dopasować wycinki - one też mogły być obrócone lub zlustrowane. Czasu było sporo, bo cztery i pół godziny, ale nie było to dziwne, biorąc pod uwagę, że punktów do znalezienia było aż dwadzieścia dziewięć.

Ponieważ kolejność potwierdzania punktów była dowolna, postanowiliśmy zacząć "od tyłu" - w zeszłym roku na rajdzie Z kompasem dało to drugie miejsce (wtedy startowałem z Mikołajem). Nie licząc wycinków, punkty o najwyższych numerach umieszczone były we wschodniej części mapy i tam właśnie się skierowaliśmy.

Już pierwszy punkt kontrolny - PK16 - zaskoczył nas widocznymi od razu w niewielkiej odległości od siebie lampionami. Po krótkiej analizie mapy i terenu zdecydowaliśmy się wziąć ten położony bardziej na wschód, na wyższej, skrajnej górce. Złośliwa różowa kredka nie chciała tu wyraźnie pisać, więc tylko pomazałem nią pierwszą kratkę w karcie startowej, a numer punktu i kod lampionu wpisałem długopisem. Kolejny punkt, PK17, wzięliśmy w sumie z marszu, idąc po azymucie, choć za parę kroków przejściowe wątpliwości wzbudził w nas kolejny lampion. Trafienie w okolice PK18 też nie sprawiło nam większego problemu, choć znalezienie lampionu - mimo charakterystycznej formy terenu - chwilę potrwało.

Przyszedł czas na dopasowanie pierwszego wycinka... ale odłożyliśmy to na później, uznając, że namierzenie się z PK19 będzie łatwiejsze. Najpierw postanowiliśmy zdobyć PK20, co też okazało się wyzwaniem - był oznaczony w kółku z grubą otoczką, czyli mapa w jego okolicy mogła podlegać modyfikacjom. Dwa lampiony znaleźliśmy, ale żaden nam nie pasował, dopóki nie przypomnieliśmy sobie o możliwości lustrowania kółek. Nawet wtedy nie miałem pewności, czy spisuję prawidłowy - trudno tu było mówić o jakiejś łatwej do rozpoznania formie terenu. Przy PK19 też nie byłem pewien - z dwóch widocznych wybrałem ten, który bardziej pasował mi do azymutu.

Wtedy przyszła pora na pierwszy wycinek, tym razem na poważnie. I zaczęły się schody. Najpierw szacując odległość na oko nie mogłem dobrze wymierzyć środka wycinka w terenie. Potem krążyliśmy w poszukiwaniu czegokolwiek mogącego być wskazówką. Dopiero po dokładniejszym namierzeniu się od poprzedniego punktu udało nam się do czegoś dojść, a potem znaleźliśmy lampion. Teren wskazał, że najprawdopodobniej był to PK28.

Frustracja

Po pokonaniu pierwszego wycinka czekały nas dwa kolejne, już po zachodniej stronie ulicy Nowotnej. Znalezienie lampionu na bliższym nie było bardzo trudne, tym bardziej, że ciągnęły do niego inne zespoły. osobną kwestią było dopasowanie właściwego punktu - wybraliśmy 27, choć nie z przekonania, a dlatego, że najbardziej nam pasował z dostępnych. Przy następnym punkcie wybór wycinka nie był już takim dylematem, chociaż potrzebowałem dwa razy namierzać się od skrzyżowania.

Seria kółek do dopasowania trwała dalej - następne było oznaczone literą E. od poprzedniego dzielił je spory dystans, ale na szczęście po drodze był charakterystyczny układ podwójnego skrzyżowania, od którego można było się bezpieczniej namierzać dalej. Dosyć łatwo znaleźliśmy górkę z trzema lampionami w dołkach. Najbardziej pasował mi tam wycinek z PK22 i tak wpisałem w kartę. Kiedy jednak odchodziliśmy stamtąd, Gosia zauważyła jeszcze jeden lampion w większym dołku. To mi trochę namieszało w głowie i w kolejnej kratce karty startowej poprawiłem to na wycinek z PK26.

Jako następny chcieliśmy wziąć PK13, gdzie dość łatwo rozszyfrowałem lustro z obrotem, ale niewiele to dało, bo chociaż znaleźliśmy dwa lampiony to żaden nie pasował do mojej koncepcji. W poszukiwaniu prawidłowego zapędziliśmy się na tyle daleko, że znaleźliśmy się na grzbiecie z PK12. Tam też chwilę krążyliśmy, bo choć lampiony wisiały na co najmniej dwóch wierzchołkach grzbietu, to żadnego nie było na tym, który uważałem za prawidłowy. A że zapisanie BPK na karcie startowej jest obarczone pewnym ryzykiem, zapisany został inny lampion. Potem wróciliśmy w rejon trzynastki i jeszcze raz namierzyłem odległość od rozwidlenia, tym razem ze zdziwieniem, ale i satysfakcją znalazłem lampion prawie idealnie tam, gdzie powinien być.

Satysfakcja skończyła się po kolejnym literowym kółku. Na chwilę przestałem kontrolować odległość i wyszliśmy na łąkę. Na tej łące było bajoro. Uznałem, że to pewnie to, które widać dalej przy PK10 i że ze skrzyżowania dróg w rogu łąki mogę bezpiecznie namierzać się na środek kółka D. Nawet znaleźliśmy i spisaliśmy lampion. Niestety, kiedy wracaliśmy na wschód w kierunku PK15, trafiliśmy na wspomniane wcześniej podwójne skrzyżowanie, z którego namierzaliśmy azymut na E - i już wiedziałem, że ten zabłąkany lampion był punktem z innej trasy...

Poziom trudności wycinków, a także szybko upływający czas powodował u nad lekką frustrację i odpuściliśmy sobie poprawianie tego wycinka. Zresztą Gosia na tym etapie nie śledziła już nawet mapy - szukała tylko lampionów we wskazanym przeze mnie rejonie.

Poziom frustracji zmniejszyła trochę szybko znaleziona piętnastka, choć spisany przeze mnie lampion był chyba trochę za blisko skrzyżowania. Za to czternastka była już bardziej męcząca - nie było lampionu w pasującym mi miejscu, a byłem o tym na tyle przekonany, że tym razem wpisałem na karcie BPK.

Nasz nastrój pogarszał jeszcze spotkany już któryś raz na trasie Marcin Sontowski, którego komentarz na temat PK11 tak nas zniechęcił, że poszliśmy od razu nad staw, nad którym miała być dziesiątka (tym razem właściwy). Po chwili namysłu postanowiłem jednak namierzać się na PK11 stamtąd i chyba mi się to całkiem dobrze udało, na ile mogłem to stwierdzić w tak płaskim terenie. Sama dziesiątka była z kolei jednym z łatwiejszych punktów - na końcu cypla nad stawem.

Nadal jednak mieliśmy lekki niedoczas i na kolejnych kilku punktach (gdzie zresztą często spotykaliśmy Mikołaja walczącego z trasą TU) braliśmy punkty jak leci, tylko pobieżnie sprawdzając ich prawidłowość. A czasem wcale. Na jednym z nich - chyba na PK8 - kolejna różowa kredka odmówiła współpracy.

Przyspieszenie

Na szczęście punkty o najniższych numerach, które zostały nam na koniec, okazały się nieco łatwiejsze i pozwoliły nam nieco poprawić nastrój i nadrobić trochę czasu. Dodatkową atrakcją były tu pozostałości fortyfikacji z pierwszej połowy dwudziestego wieku - zresztą na sporym odcinku szliśmy tu czerwonym szlakiem PTTK nazwanym właśnie od tych dzieł obronnych.

Najdalej na północ wysuniętym punktem był PK6, umieszczony tuż przy ruinach bunkra, zawieszony na takiej wysokości, że trzeba było do niego wejść, by móc skorzystać z kredki przy spisywaniu kodu. Lampion w kółku A też wisiał nad pozostałociami umocnień, z tą różnicą, że ten bunkier był w większości pod ziemią, i zanim Gosia na niego natrafiła - i na lampion nad nimi - chwilę krążyliśmy po okolicy. Znów największą zagadką było tu dopasowanie wycinka - wybrałem ten z PK29. Las był tu pełen dziur, być może pozostałych po poszukiwaczach bursztynu, i w jedną z nich wpadłem aż po udo. Nie spodziewałem się po niej takiej głębokości, zwłaszcza że nie robiła wrażenia zbyt okazałej.

Na tym tle piątka była względnie łatwa, choć też początkowo nie byłem pewien po której stronie drogi szukać - kółko znów mogło być obrócone lub odbite, zresztą droga na nim i tak nie była zaznaczona. Wyboru lampionu (z dwóch znalezionych) dokonałem na podstawie kształtu wgłębienia.

Droga (a nawet rozwidlenie) za to była na ostatnim przez nas dopasowanym wycinku z PK21 - tu nie było żadnych wątpliwości, że będzie on pasował do B. Ta sama droga pozwoliła nam też namierzać się na PK4, choć tu już nie miałem cierpliwości do dokładnego liczenia i przy trzech możliwościach znów wybierałem lampion, który wydawał mi się najbardziej pasujący do ubogiej rzeźby terenu. Tak samo zresztą zrobiłem przy PK3, gdzie znów spotkaliśmy Mikołaja.

Przedostatni punkt był terenowym - zamiast kodu lampionu do wpisania była nazwa baru działającego w schronie dowodzenia nadmorskimi fortyfikacjami. Nazwę znaleźliśmy na tablicy informacyjnej o schronie - brzmiała ona "Szwejk". Jako ostatni zgodnie z naszym planem wzięliśmy punkt z numerem pierwszym, z którego skrajem pętli tramwajowej wróciliśmy do bazy.

Po trasie

Na metę przyszliśmy kilka minut po czasie. Przy krótkiej pogawędce dowiedzieliśmy się, że pojawiły się informacje o brakujących lampionach, a patrząc po wzorcówce to tych braków trochę było, m. in. nasz wpisany BPK na PK14. Trudno powiedzieć, czy zawinił nocny wiatr, złośliwy uczestnik czy lokalni spacerowicze. W każdym przypadku konieczność sprawdzenia tych doniesień wydłuży czas oczekiwania na wyniki, podobnie jak ocena poprawek na dopasowanych wycinkach, gdzie ja np. nie jestem pewien, czy za brak potwierdzenia liczyć sześćdziesiąt czy dziewięćdziesiąt punktów, ani czy zmianę punktu na jednej literze traktować jako osobne punkty kontrolne czy poprawkę w ramach jednego. To oznacza, że muszę bardziej wgłębić się w regulaminy przed marszem, który w maju chcę zorganizować na Białej.

Trasa była trudna, ale w końcu to TZ. I tak w porównaniu do wielu widzianych przeze mnie tezetek była względnie łatwa. Mapa jako taka nie była straszna ani przekombinowana - na niej najwięksą trudnością były przede wszystkim wycinki do dopasowania, a w następnej kolejności kółka z możliwością lustra lub obrotu. Trudności dopełniała uboga rzeźba, z niewielką ilością znaczących wzniesień, co niejednokrotnie utrudniało dopasowanie lampionów do terenu. Przywodziło mi to na myśl rejony Puszczy Darżlubskiej koło Domatówka, gdzie Darek robił kiedyś marsze i gdzie też jest tak nieznośnie płasko.

Nie liczę na jakiś rewelacyjny wynik. Na dobrą sprawę na sto procent pewien jestem tylko kilku punktów kontrolnych, kilku innych na siedemdziesiąt, a w paru na pewno wzięliśmy stowarzysze. Wycinki dobrze dopasowane mamy dwa, jeden może z PS-em, dwóch nie mamy wcale (przez poprawki na kolejnych), a resztę nie wiem, czy dobrze dopasowałem - a wzorcówce przyjrzałem się dosyć pobieżnie. Przy liście startowej obejmującej prawie trzydzieści drużyn, z których duża część to wyjadacze i stare inowskie wygi, miejsce jest niemożliwe do przewidzenia, ale raczej dalekie od czołówki. Nie pomogło to, że nie pamiętam, kiedy ostatnio tak liczyłem dystanse i pilnowałem kierunków, zwłaszcza że momentami i tak sobie to odpuszczałem. Cieszyłbym się z miejsca w pierwszej dziesiątce, ale raczej się na to nie nastawiam. Może ewentualnie górna połowa listy.

Ciekawe lampiony

Nie może zabraknąć galerii lampionów z niepowtarzalnymi kodami.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz