Opis pierwszej części pętli zakończyłem docierając z Karolem do zasadniczego celu naszej wyprawy, to jest do początku trasy rowerowej wybudowanej na nasypie dawnej linii kolejowej z Pucka do Krokowej. Od lat była ona nieczynna na odcinku od Swarzewa, czyli na większości swojej długości, a trzeba powiedzieć, że była to linia z historią dłuższą od tej, którą można dojechać do Helu. Okazała się jednak nie być wystarczająco atrakcyjna dla mieszkańców i turystów, skutkiem czego było jej rozebranie. Na jej trasie w 2011r. wybudowano asfaltową ścieżkę rowerową. Przyciąga ona dosyć dużo amatorów turystyki rowerowej, w tym rodzin z dziećmi, szczególnie przy ładnej pogodzie.
Siedemnastokilometrowa trasa wydaje się być zbudowana całkiem solidnie. Mimo pewnych nieuniknionych ubytków powstałych przez te kilka lat jej nawierzchnia i tak jest w lepszym stanie, niż niektóre nowsze od niej miejskie ścieżki w okolicy Trójmiasta. Jest też na tyle szeroka, że swobodnie mogą się na niej minąć dwa rowery i nadal pozostaje spory zapas miejsca. Dzięki temu jedzie tam całkiem wygodnie.
W miejscach dawnych przystanków osobowych (Łebcz, Kłanino, Radoszewo, Starzyński Dwór i Sławoszyno) pozostawiono niskie perony. Umiejscowione teraz przy asfalcie zamiast przy torach oraz porośnięte trawą sprawiają wrażenie trochę zapomnianych ruin. Ale jest ono łagodzone przez postawione obok miejsca odpoczynku: ławki, stoły, stojaki na rowery, tablice informacyjne na temat szlaku czy znajdujących się w jego pobliżu ciekawych miejsc.
Podobne punkty postoju zorganizowano na obu końcach szlaku. W Swarzewie, gdzie robiliśmy przerwę na posiłek, punkt ten jest nie w miejscu stacji (bo ta jest nadal czynna, obsługując pociągi relacji Gdynia-Hel), a w pewnej odległości od niej, w miejscu gdzie ścieżka łączy się z ulicami Gnieżdżewa. Tam również są tablice informacyjne o szlaku, o zabytkach militarnych północnych Kaszub (czyli Nordy) i o historii budowy linii kolejowej z Pucka na Hel. Dla odmiany w Krokowej oprócz peronu został jeszcze budynek dworca, a sama ścieżka kończy się siłownią pod chmurką, co przydaje się, jeśli ktoś odczuwa potrzebę rozruszania innych partii mięśni, niż te używane do jazdy rowerem. Jest tam też ścianka do wspinaczki i skatepark, można więc powiedzieć, że jest to lokalne centrum aktywności fizycznej (choć my z Karolem nie natrafiliśmy na jego użytkowników).
Po odpoczynku pojechaliśmy z Karolem dalej. Pierwszy odcinek już znałem - miałem okazję jechać nim podczas innej wyprawy (z Helu). Ciągnie się on wśród malowniczych pól, przetykanych kępami drzew i krzewów. Szczególnie dużo jest ich wzdłuż samego szlaku, wśród nich sporą część stanowią zdziczałe drzewka owocowe. Jednak najbardziej rzucającym się w oczy fragmentem krajobrazu jest tu farma wiatrowa. Kilka wiatraków stoi zaledwie parę metrów od ścieżki, można więc ich pracę obserwować z naprawdę niewielkiej odległości.
Dalej jest Łebcz - pierwsza miejscowość od Swarzewa, a jednocześnie pierwszy ze wspomnianych wcześniej przystanków dawnej kolei. Jest tam też zabytkowy wiadukt, przy którym zrobiliśmy parę fotek. Przy następnych stacjach aż do Krokowej już nie robiliśmy przerw - żeby zobaczyć coś ciekawszego, niż stopniowo powszedniejące krajobrazy, trzeba byłoby zjechać ze szlaku, a na to nie mieliśmy wiele czasu ani chęci. Kolejne kilometry powtarzających się pól, lasów i ich mieszanek stopniowo zaczynały robić się nudne, poza tym zmęczenie już dawało się nam we znaki - w Krokowej mieliśmy za sobą już ponad 45 kilometrów. Na dokładkę gdzieś w połowie szlaku przez swoją nieuwagę zaliczyłem zderzenie z jednym z elementów infrastruktury w założeniu mającym poprawiać bezpieczeństwo jazdy, a mianowicie z jednym ze słupków, które stoją po trzy z obu stron każdego skrzyżowania szlaku z jezdnią lub chodnikiem. Efektem była strzaskana manetka przedniej przerzutki (do tej pory jeszcze nie wymieniona) oraz stłuczone biodro i łokieć (co czułem jeszcze przez jakieś dwa lub trzy tygodnie).
Pewnym urozmaiceniem trasy były lipowe aleje w rejonie Radoszewa i Starzyńskiego Dworu. Prowadziły one do lokalnych atrakcji, ale też stanowiły odgałęzienia turystycznych szlaków rowerowych. Wśród tych szlaków była między innymi Pętla Szarych Mnichów, prowadząca z Mechowa do Jastrzębiej Góry śladami pocysterskich zabytków, a w Mechowie przechodząca w Szlak WTC do Wejherowa. Trzeba też koniecznie wspomnieć, że większa część tej ścieżki (od Łebcza do Krokowej) jest zaliczana do liczącego 135km Turystycznego Szlaku Północnych Kaszub, który jest gdzieś dalej na mojej liście tras do przejechania.
Drugim przełamaniem monotonii był otoczony już gęstszą zabudową końcowy odcinek tej ścieżki, w Sławoszynie, Minkowicach i samej Krokowej. Mniej tam było pól i lasów, a więcej domów, ogrodów. Była nawet niespodzianka w postaci przekraczającego ścieżkę traktorka, który musiał przejechać z działki z domem do sadu. Ciekawe, jak daleko musiałby jechać naokoło, gdyby zamiast asfaltu nadal były tam tory?
Na krokowską stację dojechaliśmy około godziny czternastej i tam miał miejsce kolejny krótki postój na rozprostowanie kości. Reszta trasy w następnej części.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz