Być może już o tym wspominałem - nie wiem, nie mam czasu sprawdzać - ale w okolicach Wejherowa jest całkiem sporo mniej lub bardziej znanych punktów widokowych. Większość z nich nadawałaby się na budowę wieży widokowej co najmniej równie dobrze, jak proponowana przez miasto lokalizacja koło stadionu. Ideę kolejki linowej pominę tu milczeniem...
Jednym z takich punktów jest góra zwana Diabelną. Znajduje się ona po północnej stronie miasta, oddzielona od jego większej części rzeką Redą. Podejrzewam, że jest dość popularna wśród amatorów ekstremalnych zjazdów rowerowych (latem) i saneczkowych (zimą) - niektóre ścieżki prowadzące na jej wierzchołek z pewnością mogą się do tego nadawać, jeśli ktoś dość umiejętności i odwagi - bywają naprawdę strome.
Ze szczytu rozciąga się dość rozległy widok na leżące w dolinie miasto. Można stąd zobaczyć przede wszystkim Śródmieście Wejherowa oraz osiedla Chopina i Przemysłowa z najbardziej charakterystycznymi budynkami czy też przeciwległe wzgórza Kalwarii, ale da się dostrzec również odleglejsze punkty, jak cmentarną kaplicę na Śmiechowie. Jakość zdjęć jest raczej umiarkowana - wykonywane były w chmurny, a momentami i mglisty listopadowy dzień, niemniej większość obiektów jest chyba rozpoznawalna.
Na Diabelną najłatwiej dotrzeć z drogi łączącej przyszpitalny parking z szosą krokowską, choć wymaga to sporego wysiłku przy wspinaczce. Drogą prowadzi szlak nordic walking, rowerowy i chyba też konny. Na szczyt prowadzi z niej co najmniej kilka ścieżek, mniej lub bardziej stromych. Da się też oczywiście dotrzeć tam łagodniejszymi dojściami, od Kąpina czy od szpitala.
Co ważne, z samego wierzchołka widok jest w dużej mierze przesłonięty przez drzewa, nawet jeśli pora roku sprzyja raczej ich leżeniu na ziemi niż wyrastaniu z gałęzi. Nieco szerzej można spojrzeć z punktu trochę poniżej szczytu, gdzie drzew jest nieco mniej. Góra jest porośnięta zależnie od miejsca lasem mieszanym lub młodą buczyną, więc jeśli ktoś się uprze, może próbować znaleźć tam grzyby. Mnie się nie udało, ale też nie jestem ani szczególnie spostrzegawczym, ani szczególnie zapalonym grzybiarzem. Natomiast przy niektórych ścieżkach udało mi się swego czasu znaleźć całkiem sporo poziomek.
Oczywiście w takim miejscu nie mogło zabraknąć kesza, umiejscowionego niedaleko szczytu, ukrytego pomiędzy gęstą buczyną. Był on motywacją do listopadowego wypadu fotograficznego, wcześniej ani później nie było jakoś okazji do robienia zdjęć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz