02 maja 2018

Kwitnąca Dolina Strzyży: ścieżki i chaszcze Krokusika


Impreza II Turystyczna Impreza na Orientację Krokusik
Organizator UKS Włóczykij Osiek, AKK GDAKK
Data 8 kwietnia 2018r.
Miejsce Gdańsk Matemblewo
Trasa TU
Budowniczy Łukasz Sojka
Minuta startowa 8:39 (8:51)
Pogoda Rano lekko chłodno, potem coraz cieplej. Słonecznie.

Start

Jeszcze na fali marcowych startów zdecydowałem się na udział w Krokusiku. Znowu szedłem z Tomkiem, z tym że wziął on jeszcze jednego kolegę z pracy, też zresztą Tomka. Z różnych przyczyn chcieliśmy wystartować jak najwcześniej i organizatorzy dali taką możliwość mimo przesunięcia minuty zerowej dla TU. W miejscu startu - na łące koło matemblewskiego sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej - byliśmy już około w pół do dziewiątej. Było jeszcze trochę chłodno, ale byłem już na krótkim rękawie: wiedziałem, że marsz nas rozgrzeje, a temperatura na pewno wzrośnie. Korzystając z tego, że byliśmy przed czasem, a także z uprzejmości budowniczego, wyszliśmy na trasę już o 8.39.


Mapa

Trasa była w tej samej kategorii, co ostatnio na Włóczykiju, ale mapa wyglądała zupełnie inaczej. Tym razem większość terenu była zobrazowana pełną mapą topograficzną, na której umieszczono dziesięć z czternastu punktów kontrolnych. Pozostałe ukryto w sześciu płatkach kwiatu zasłaniającego pewien obszar w północno-zachodniej części mapy. Każdy płatek wyglądał inaczej: trzy były barwionymi na różne kolory fragmentami mapy topograficznej, jeden wycinkiem z mapy hipsometrycznej, a dwa z lidarowej. Poza tym były pozamieniane miejscami, a niektóre do tego obrócone i/lub zlustrowane. Bez wątpienia był to najtrudniejszy, choć też najciekawszy fragment trasy i próbowałem go ogarnąć na każdym spokojniejszym przelocie między punktami, choć efekty nie były powalające.


Pierwsze punkty

Zaczęliśmy od punktów z planu mapy, kwiatek pozostawiając na moment między PK8 a PK9. Ze startu poszliśmy więc na południe, przekraczając rezerwat w dolinie potoku Strzyży. Za doliną, już poza terenem rezerwatu, czekała nas wspinaczka - PK1 znajdował się na szczycie wzgórza.
PK2 znajdował się na grzbiecie nieco dalej na południe i zachód. Było tam kilka (chyba ze cztery) lampiony w niewielkiej odległości od siebie, a każdy na niewielkiej górce, niemal nieodróżnialny od pozostałych. Brak dokładnego pomiaru dystansu w tej sytuacji zaowocował stowarzyszem.
Na trójkę poszliśmy na przełaj. Widzieliśmy tam co najmniej dwa lampiony, a prawidłowy wybraliśmy kierując się przede wszystkim ukształtowaniem terenu - był on na małym wzniesieniu na jednej z południowych odnóg grzbietu wzgórza. Był stamtąd niezły widok na Kiełpinek i Jasień, zwłaszcza że część lasu niedawno wycięto, a południowe zbocza porośnięte były młodnikiem.
PK4 wisiał na drzewie nad wąwozem. W przeciwieństwie do Tomka i Tomka nie miałem tutaj wątpliwości. Różniliśmy się też poglądem na drogę powrotną na południe do piątki - ostatecznie poszliśmy główną drogą, zamiast duktem, którym prowadziłem do punktu. Tu konieczna była jednak przeprawa przez strumień po zwalonych drzewach i przez otaczające go błota, gdzie Tomek omal nie stracił buta. Coś nie ma szczęścia do mokradeł, bo to już nie pierwsza taka sytuacja.
PK5 bolał mnie prawie od momentu, gdy dostaliśmy mapy, od pierwszego dokładniejszego rzutu okiem. Było tak dlatego, że widziałem konieczność cofnięcia się z czwórki po własnych śladach (albo drugą stroną rzeczki, jak zrobiliśmy). Lokalizacja punktu jednak trochę nam to wynagrodziła. Widok ze szczytu skarpy w kierunku południowym był jeszcze lepszy, niż z trójki, a dojście znacznie łatwiejsze. Zresztą nie tylko my zwróciliśmy na to uwagę - były tam pewne ślady po wizytach "lokalsów", a i jeden z uczestników zdobywających punkt razem z nami stwierdził, że na pewno wróci tu na piwo pod pretekstem pobiegania. Tu jednak wzięliśmy drugiego stowarzysza.
Szóstka to przelot drogą, a potem kolejna przeprawa przez dopływ Strzyży i kolejna wspinaczka na skarpę. To stąd pochodzą zdjęcia kwiatków z fanpage'a i posta: zbiegłem z góry nieco szybciej i miałem chwilę na fotkę, nie zwracając specjalnie na uwagi Tomka o zainteresowaniu botaniką.
PK7 był na umiejscowiony wysoko na zboczu nad Doliną Strzyży, ale my nie wspinaliśmy się do niego bezpośrednio. Zgodnie z sugestią weszliśmy drogą wcześniej, a na sam punkt namierzaliśmy się od północy, od zakrętu drogi, kierując się głównie ukształtowaniem terenu.
Jako ostatni przed kwiatkiem zdobywaliśmy PK8, położony na opadającej ostrodze grzbietu. Wisiały tu trzy lampiony, ale znów przede wszystkim dzięki sprawdzeniu rzeźby wybraliśmy właściwy.


Kolorowe płatki

Jak wspomniałem, kolorowy kwiat w północno-zachodnim rogu mapy był jej najtrudniejszą częścią, ale korzystając ze spokojniejszych fragmentów trasy (jak choćby przelot między PK5 a PK6) próbowałem go stopniowo rozszyfrować. Schodząc z PK8 byłem przekonany, że udało mi się to. Na początek uznałem, że żółty płatek z poziomicami jest na swoim miejscu, ale niewiele to dawało: nie było na nim żadnych punktów. Z kolei płatek różowy zamiast na "dwunastej", powinien być na "czwartej", a przy tym potraktowano go odbiciem lustrzanym. Na nim też nie było punktów, ale za to zaznaczony był przebieg żółtego szlaku Trójmiejskiego, który zamierzałem potraktować jako główny punkt (a właściwie linię) odniesienia. Płatek z punktem C nie był przestawiony, ale za to obrócony o sto osiemdziesiąt stopni. Na południowym płatku powinny być fioletowe poziomice z punktem B, a płatki z mapami lidarowymi - fioletowy z A i jasnopomarańczowy z D - odpowiednio na północnym i południowo-zachodnim.
W zasadzie dużo się nie pomyliłem. Na B wzięliśmy punkt stowarzyszony. Kawałek dalej był jeszcze jeden lampion, też chyba stowarzysz. Tomek&Tomek upierali się, że to były punkty A i D. Wiedziałem, że nie mają tu racji, ale wiele to nie pomagało, bo po wyjściu na grzbiet jeszcze kawałek szliśmy, zanim dotarliśmy do szerokiej drogi stanowiącej fragment szlaku Trójmiejskiego. Jeszcze trochę się po niej błąkaliśmy w górę i w dół, próbując dopasować teren do map lidarowych, ale niezbyt nam się to udało. Czas nam się kurczył, a moi towarzysze nie byli zachwyceni tak zmodyfikowaną mapą. Wręcz nalegali na odpuszczenie kwiatka - nie wiem, gdzie podział się upór Tomka z poprzednich marszy, zwłaszcza ten pokazany na Manewrach. Inna sprawa, że (jak się okazało), płatki A i D były zamienione miejscami w stosunku do mojej hipotezy, więc pewnie i tak byśmy dobrze nie trafili.
Jeszcze tylko zmusiłem ich do wejścia po PKC, gdy już byliśmy blisko dziewiątki. Lampiony były tam poumieszczane w krótkich wąwozach, ale wzięliśmy stowarzyszony w północnym wąwozie, zgodnie z sugestią Tomka S. i moim przekonaniem o obrocie tego fragmentu mapy. Niestety, był on nie obrócony, a zlustrowany. Tak więc bilans modyfikowanej części mapy to dwa BPKi i dwa PSy.


Meta

Przed końcem trasy zostały nam do odnalezienia dwa ostatnie punkty, ustawione na północ od Matemblewa. Na dziewiątkę poszliśmy z PKC. Tomek poprowadził nas od strony ulicy Słowackiego, zamiast drogą, którą dotarliśmy do C od matemblewskiego sanktuarium. Nie byłoby tu może dużej różnicy, gdyby nie to, że lampion we właściwym miejscu (róg łąki) leżał niezauważony przez nas pod drzewem wśród liści, a Tomek uparł się na wzięcie innego, powieszonego w narożniku osiedla jakieś sto kilkadziesiąt metrów dalej. Błąd ten naprawiliśmy wracając z PK10 (gdzie nie daliśmy się nabrać na serię stowarzyszy na odnodze wzgórza), ale i tak kosztowało nas to dziesięć punktów karnych za przebitkę i trzydzieści za zmianę kolejności. Do tego doszły jeszcze dwadzieścia dwie minuty spóźnienia i razem ze wcześniejszymi pomyłkami dostaliśmy trzysta czterdzieści dwa punkty karne, lokując się na początku drugiej połowy stawki. Wynik niezły, choć trochę żal niektórych strat, zwłaszcza z PK9 i spóźnienia. Nie ma jednak niedosytu, bo niewiele poprawiłoby to nasze miejsce w tabeli, nawet nie w okolice podium.
Samą trasę uważam za dość ciekawą i wykorzystującą dostępny teren. Myślę też, że zachowana była równowaga między trudnymi i łatwymi punktami, a kwiat stanowił ciekawe urozmaicenie. W tej ostatniej kwestii Tomkowie jednak się ze mną nie zgadzali, zwłaszcza TD był zdania, żeby go nie brać na trasy z modyfikowanymi mapami. Sam jednak z pewnością jeszcze nie raz wystartuję w TU, TO, a może nawet szarpnę się jeszcze na TZ.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz