23 kwietnia 2018

Włóczykij i wąsy Marszałka


Impreza X InO Włóczykij
Organizator SMT Włóczykij w Rumi
Data 24 marca 2018r.
Miejsce Rumia/Dębogórze
Trasa TU
Budowniczy Joanna Kuźba, Justyna Kuźba
Minuta startowa 10:04
Pogoda Kilka stopni na plusie, dość sucho, chociaż pochmurnie.

Start

Dziesiąty rumski Włóczykij był pierwszym tegorocznym InO, w którym startowałem sam. Był to też mój pierwszy od dłuższego czasu start na trasie z mapą kombinowaną, w tym przypadku na TU. Start był na leśnym parkingu na pograniczu Rumi i Dębogórza, niedaleko rancza, skąd startowaliśmy półtora roku temu. Niewiele brakowało, a bym się spóźnił: lekko zaspałem, a potem szukałem miejsca do zaparkowania. Ostatecznie mapę odebrałem w swojej minucie startowej i zaraz ruszyłem w drogę.

Mapa z obfitym zarostem

Kto sam brał udział albo czytał którąś z moich relacji, ten wie, że poszczególne edycje Włóczykija często mają swój temat przewodni. Dotychczas brałem w marszach z mapami inspirowanymi premierami filmowymi, chińskimi smokami czy Gwiezdnymi Wojnami. W ostatnim marszu nie mogłem wziąć udziału, ale podobały mi się opublikowane później mapy. Liczyłem, że teraz będą równie ciekawe i nie zawiodłem się.
Tym razem motywem była przypadająca w tym roku setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, a właściwie jedna z głównych postaci tamtych wydarzeń: Józef Piłsudski. Dla TD przygotowano mapę z podkową Kasztanki, dla TM z Psem Marszałka, a dla TU z jego wąsami, i to sporą ich ilością. Właściwie cała mapa składała się z linii stanowiącej przybliżoną trasę po leśnych drogach lub ścieżkach, kilku większych dróg asfaltowych w okolicy startu, i drobnych elementów terenu przy dwóch punktach kontrolnych zaznaczonych w planie mapy. Pozostałe piętnaście punktów umieszczono na wspomnianych wąsach, które trzeba było dopasować do odpowiednich miejsc na mapie, zaznaczonych krzyżykami. Poszczególne wąsy mogły być zlustrowane, czy pozbawione drożni. Całość na pierwszy rzut oka wyglądała na dość skomplikowaną, ale po znalezieniu kilku punktów stawała się znacznie jaśniejsza.

Trudne początki

Początek trasy to jak zapuszczenie pierwszego zarostu przez nastolatka. Niby wszystko ok, ale jednak niemrawo. Oznaczony na mapie punkt B co prawda znalazłem bez problemów, ale potem jakoś przestały mi się odległości zgadzać, jakby skala trochę pływała. Na mecie dowiedziałem się, że faktycznie mimo ciągłych poprawek niektóre fragmenty map tego rejonu mogą nieznacznie odbiegać od stanu faktycznego. W tamtej chwili jednak nie mając pewności co do położenia zdecydowałem się jednak wrócić i spróbować przejść pętlę w drugą stronę (kolejność zaliczania była nieobowiązkowa), czyli zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara.



Wąsy na różówo

Pierwszy znaleziony przeze mnie punkt z wąsa był oznaczony literą F. Podobnie jak B, miał doczepioną różową kredkę do spisania kodu. Kolejny, J, podobnie. Zdziwiło mnie to: trzy punkty kontrolne po kolei na różowo? Ale wyjaśniło się to po chwili, kiedy próbując namierzyć się na kolejny punkt z tego wąsa (K), zorientowałem się, że J wziąłem z niewłaściwej strony skrzyżowania i musiałem zrobić poprawkę. Były to moje jedyne punkty karne.

Ten wąs czy nie ten?

Kolejne wąsy poszły już łatwiej. Niektóre brałem z marszu, dość precyzyjnie jak na mnie kontrolując dystans czy rzeźbę terenu (np. I po drodze do linii kolejowej czy O z L, kiedy już dotarłem na południową część trasy). Przy innych musiałem się dobrze upewnić co do kierunków świata, zwłaszcza jeśli wąs był zlustrowany, ale dzięki temu uniknąłem kolejnych pomyłek, jak wcześniej przy J. Dużo czasu straciłem na dwa punkty kontrolne: M i R. W obu przypadkach miałem wątpliwości, czy na pewno dobrze dopasowałem wąsy do miejsca, ale żaden inny nie pasował. A jeśli wykluczy się wszystkie możliwości, to ta, która zostanie, choćby najbardziej nieprawdopodobna, musi być prawdziwa (oto czego między innymi można się nauczyć z dziewiętnastowiecznych angielskich kryminałów).
Tym sposobem M szukałem w sosnowym borze między drogą a linią kolejową, na kompletnie płaskim terenie, wcześniej odrobinę gubiąc zarysowany szlak z mapy (tu był chyba najtrudniejszy do upilnowania: od torów zarośnięta ścieżka, potem dukt, a potem odchodzące na północ mniejsze dróżki - poszedłem jedną czy dwie za daleko). Brak wyraźnej rzeźby terenu i miejscami zarośla młodszych choinek nie ułatwiały sprawy. W końcu w oddali mignęły mi dwa lampiony na drzewach i dzięki temu dotarłem do właściwej dróżki i lampionu przy oznaczonym na wąsie dole.
Z kolei dotarcie do R nie było aż tak trudne: był to najdalej na północ wysunięty wąs na tej mapie, a w dodatku w jego otoczeniu narysowano kilka poziomic (choć nie wiem, czy dla utrudnienia, czy ułatwienia. Jednak tam na górę też wszedłem nieco inaczej, niż pokazywałaby to trasa z mapy, a na dodatek narysowane na wąsie drobne dróżki niezbyt pasowały do zastanego na miejscu szerokiego pas bez drzew, pozostałego po budowie gazociągu przed kilku laty. Po chwili krążenia, krótkiej dyskusji z Mikołajem (który akurat szedł w przeciwną stronę) i jeszcze chwili sprawdzania zdecydowałem się nie marnować dalej czasu i wzięcie jedynego punktu, który tam wisiał.

Meta

Potem było już z górki - w przenośni i dosłownie (R był też najwyżej położonym punktem). Znów kontrola dystansu, kierunków i terenu. O dziwo, udało mi się też w czasie zmieścić, i to mimo że część trasy szedłem w inną stronę, a potem straciłem czas na niektórych punktach (zwłaszcza wspomnianych powyżej). Ale zawdzięczam to pewnie podbieganiu na niektórych odcinkach (zwłaszcza płaskich lub z górki, w miejscach, gdzie kontrola mapy nie była konieczna). Wynik dziesięciu punktów karnych jest satysfakcjonujący, choć piąte miejsce już mniej. Trasa istotnie była równie ciekawa jak się na to liczyłem. Z kolei poziom trudności, o którym żartobliwie na facebooku napisałem, że był zbyt łatwy, tak naprawdę wydaje mi się adekwatny do deklarowanej kategorii TU/TJ. Jednak patrząc po wynikach (trzy drużyny na zero, trzy z jedną przebitką, kilka na czysto z mniejszym lub większym spóźnieniem, dosyć mało PS-ów) myślę, że przydałyby się ze dwa-trzy trudne punkty, które nieco bardziej rozwarstwiłyby klasyfikację. Muszę jednak przyznać, że sam do tej pory trasy nie budowałem i mogę się jedynie domyślać, że znalezienie takich miejsc wcale nie jest proste. Tak czy siak, dziękuję za marsz i czekam na następny!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz