23 września 2017

Drogi i trochę bezdroży, czyli Leśniewo po raz czwarty

Leśniewo po raz czwarty dla mnie, a po raz siódmy w ogóle. Niestety, ani czwórka, ani siódemka nie okazały się dla mnie szczęśliwe. Co prawda skuteczność w zdobywaniu prawidłowych lampionów był wyjątkowo wysoka, ale miejsce w końcowej klasyfikacji jak do tej pory najniższe. Chociaż z drugiej strony takie porównanie jest trochę bezcelowe - poszczególne moje starty różniły się długością trasy, poziomem trudności, warunkami terenowymi, stanem technicznym roweru...
Tym razem, tak jak niedawno pisałem, również zdecydowałem się na krótszą trasę dwudziestokilometrową. Nie żałuję tej decyzji - znów jechało mi się spokojnie i przyjemnie. Kolejne punkty odnajdywałem z satysfakcją, co na długiej trasie byłoby mniej prawdopodobne, przynajmniej jeśli wierzyć krytycznym opiniom niektórych uczestników. Jednak z drugiej strony niemal przez cały czas miałem wrażenie, że trasa jest zrobiona nieco na szybko i niemal zbyt łatwa, i nie byłem w tym odczuciu osamotniony, a wyniki to wrażenie również potwierdzają.