06 maja 2017

Bajkowe Manewry w Skrzeszewie

XLIII NMnO Manewry SKPT to pierwsza impreza na orientację, w której wziąłem udział po dwumiesięcznej przerwie. Od jakiegoś czasu zaczęły mnie trochę męczyć i nudzić klasyczne trasy długodystansowe, więc po ostatnim Darżlubie i po Domatówku miałem zamiar skupić się na mniejszych, bardziej lokalnych imprezach, spróbować swoich sił w TZ-ach, a na tych "dużych" marszach przetestować swoje możliwości na trasie przygodowej. Nie byłem pewien, czy tego ostatniego celu chcę się podjąć już teraz, ale kiedy Robert zaproponował wspólny start właśnie na trasie przygodowej, nie trzeba było długo mnie namawiać.



Tym razem bazą imprezy ogłoszoną tradycyjnie w sobotni poranek okazało się Skrzeszewo Żukowskie. Pogoda w ciągu dnia nie była zła, ale im bliżej było wieczoru, tym bardziej robiło się wietrznie i deszczowo. Noc nie okazała się lepsza. Co prawda nie przez całą noc padało, ale jednak nie brakowało ani deszczu, ani deszczu ze śniegiem, ani samego śniegu w połączeniu z wiatrem. Do wszechobecnej wilgoci atmosferycznej dołączyła też wilgoć z podłoża - spora część terenu okazała się być mniej lub bardziej podmokła i nie dało się pozbyć uczucia mokrych stóp. A organizatorzy na forum stwierdzili, że i tak w dniu imprezy było o 30-40% mniej wody niż w czasie, gdy przygotowywali trasy...
Tematem przewodnim tegorocznych Manewrów była bajka o Czerwonym Kapturku i do niej nawiązywała fabuła naszej trasy wraz z zadaniami, jakie mieliśmy na niej wykonać. Zadania były różne: było trochę nawigacji, trochę matematyki, kryptografia, geografia i leśne zbieractwo. Można było też wyżyć się poetycko. Osią fabuły było zbieranie informacji o Kapturku w celu oszukania Babci i odzyskania od niej mitycznych dodatnich punktów, które podstępnie zdobyła w młodości na Darżlubie. Informacje te zawierały kolor włosów, wzrost, prawdziwe imię, a nawet numer buta. Do przyniesienia były kwiatki, ziółka na lekarstwo i sztuczna szczęka z pokaźnymi kłami. Dla poetów był do ułożenia wierszyk dla Babci od Kapturka, mający zawierać dwa wylosowane słówka - my trafiliśmy szczelinomierz i kwant. Całość była ciekawie i z poczuciem humoru opisana. Nie wszystkie zadania udało nam się wykonać, bo musieliśmy ominąć kilka punktów kontrolnych. Za to te, które zrobiliśmy, z jednym wyjątkiem były zrobione dobrze. No i na wierszyk nie mieliśmy już siły.
Z punktami kontrolnymi (poza trzema ominiętymi) też sobie nieźle poradziliśmy. Na większości nie mieliśmy dużych wątpliwości, choć nie zawsze dojście było łatwe. Na PK2 mieliśmy stowarzysza, a na PK3 poprawialiśmy wpis. Resztę punktów zdobyliśmy prawidłowo przy dość pewnej nawigacji, ale momentami mieliśmy trochę większe problemy z naszą lokalizacją. Najbardziej pod tym względem szczęście nam sprzyjało przy marszu z trójki na czwórkę, z czwórki na siódemkę i z trzynastki na czternastkę - ale w każdym z tych przypadków (może poza PK14) szczęściu pomogły nasze umiejętności odnalezienia się po rzeźbie terenu, drożni i ciekach wodnych. Na górnej ilustracji widać, jak szliśmy - na czerwono zapis z GPS, dopóki bateria nie padła, a na żółto przybliżony przebieg reszty trasy. Za to poniżej wycinek mapy wzorcowej pokazuje, ile stowarzyszonych lampionów musieliśmy minąć, żadnego nie zauważając, przy marszu od PK13 i poletka z kwiatkami z zadania do PK14.


Koniec końców, udało nam się jednak tę czternastkę znaleźć na brzegu jeziorka, a potem jakoś przebić się przez pola z powrotem do Skrzeszewa. Oczywiście w czasie się nie zmieściliśmy, ale nasze spóźnienie nie było duże. W końcowych wynikach zajęliśmy szóste miejsce z 386 punktami karnymi, co uważam za całkiem niezły wynik. Oczywiście później analizując trasę doszedłem do wniosku, że niektóre rzeczy można było zrobić inaczej, wziąć któryś z opuszczonych punktów (nawet za cenę zmiany kolejności - to i tak oszczędność 60 punktów karnych w stosunku do BPK), czy przede wszystkim czujniej pilnować dystansu i kierunku... Ale tak mam po analizie każdego startu! Za to sama trasa była na tyle ciekawa, że chętnie wraz z Robertem będziemy startować na kolejnych przygodowych - było to miłe urozmaicenie dotychczasowego, trochę już monotonnego, poszukiwania samych lampionów.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz