25 września 2015

Widoki z Góry Donas

Najwyższe wzgórze Gdyni, góra Donas, obdarzona wieżą widokową przez miasto i przez sieć telekomunikacyjną Idea (obecnie Orange), już od dłuższego czasu była w planach moich wędrówek, zresztą podobnie jak inna wieża w Kolibkach. Dziś relacja z wizyty na tej pierwszej, a także ze zbierania kilku skrzynek geocachingowych w jej okolicy. Kolibki będą innym razem.



Góra Donas

Na zdjęciu powyżej jest widok na wieżę od północnego wschodu. Nie żeby z innych stron wyglądała jakoś znacząco inaczej - po prostu od tej strony podchodziłem, zacząwszy marsz na pętli trolejbusowej Dąbrowa Miętowa. Na szczyt doprowadził mnie biegnący niedaleko pętli żółty szlak Trójmiejski. Częściowo prowadził polnymi drogami, a częściowo - w tym na końcowym podejściu - raczej ścieżkami.
Sama wieża tym razem była dostępna, inaczej niż przy mojej poprzedniej, zimowej próbie. Taras nie znajduje się na szczycie liczącej 70 m wieży, a na wysokości "zaledwie" 26,5 m.


Wystarcza to jednak, by objąć wzrokiem sporą część Gdyni (przynajmniej tę nie przesłoniętą wzgórzami), wsie na zachód od niej, czy Zatokę Pucką z Półwyspem Helskim. O obiektach wysokościowych, jak chwaszczyński maszt RTCN, wieżowiec Sea Tower czy komin chylońskiej elektrociepłowni nawet nie wspominam.


Na tarasie ukryto też kesza TPK 7 - Wieża widokowa - Góra Donas. Trochę się naszukałem, zanim odkryłem jedyne sensowne i bezpieczne miejsce ukrycia mikroschowka z logbookiem, ale udało się.
Wieża nie znajduje się bezpośrednio na szczycie, a około metra poniżej, kilka metrów na wschód od niego. Z kolei autor innego kesza (Gdynia, Góra Donas z serii Korona Trójmiasta) uważa, że faktyczny najwyższy punkt wzgórza znajduje się około dwieście metrów dalej na zachód i tam też ukrył swoją skrzynkę. Na jej znalezienie już nie potrzebowałem dużo czasu.


Cmentarzyk

Na północno-zachodnich stokach wzgórza ukryty w lesie jest stary cmentarzyk służący okolicznym mieszkańcom w XIX i XX w. (do II wojny światowej). Z racji swojego wieku nie jest w zbyt dobrym stanie, ale jest względnie uporządkowany, a dla niektórych nawet klimatyczny. Od 2006r. dbają o niego uczniowie jednej z pobliskich szkół.


Na cmentarzu również miał być ukryty kesz Cmentarz pod górą Donas, którego również po krótkiej modlitwie zacząłem poszukiwać we wskazanym drzewie. Tym razem jednak sukcesu nie było.

Kacze Buki i Źródło Marii

Ze szczytu góry Donas również schodziłem żółtym szlakiem - uznałem, że tym razem daruję sobie skrótowy, ale pofałdowany i wąski szlak dojściowy. Wygodniejszą drogą dotarłem do ulicy Chwaszczyńśkiej w okolicach zajezdni autobusowej. Tu korciło mnie, żeby już skończyć - moje lewe kolano nadal nie było i nie jest w dobrym stanie, a poza tym można stamtąd dojechać prawie do każdej stacji SKM między Rumią a Sopotem. Ostatecznie jednak pomaszerowałem dalej, wciąż za znakami szlaku Trójmiejskiego.
Minąwszy zabudowania dzielnicy przemysłowej na Kaczych Bukach dotarłem w rejony znane mi z czerwcowego udziału w Wakacyjnym Tułaczu. Trafiłem między innymi w okolice ówczesnego PK9, do którego znalezienia potrzebowałem wtedy sporo czasu i krążenia po okolicy. Nieco dalej minąłem również pozostałości dawnej przemysłowej bocznicy kolejowej.


Kawałek dalej dotarłem do czynnej linii kolejowej, ale w tym miejscu żółty szlak tylko kawałek prowadził wzdłuż niej, po czym skręcił na północny wschód w drogę prowadzącą wzdłuż pierwotnego przebiegu torów. Na tej drodze szlak Trójmiejski na moment łączy się z czarnym szlakiem Źródła Marii, biorącym swą nazwę od niedalekiej figurki Matki Bożej nad stawem i przy źródełku.


Koło figurki czarny szlak odbija na północny zachód, wspinając się na wzgórza. Na Tułaczu szedłem nim przez kawałek, dopóki było mi z nim po drodze. Dalej ja szedłem prosto, a szlak skręcał w stronę ulicy Chwaszczyńskiej, gdzie kończył swój przebieg. Tym razem szedłem nim jeszcze krócej, tylko wracając do figurki ze szczytu wzgórza, skąd pstrykałem fotki Wielkiego Kacka.



Koniec trasy

W tym miejscu już wymiękłem i postanowiłem dać kolanu odpocząć, odpuszczając planowane wcześniej wizyty na Bursztynowych Kulach i na wieży w Kolibkach. Znad Źródła Marii podążyłem szlakiem Trójmiejskim przez łąki do torów kolejowych, gdzie odchodzi od niego szlak dojściowy do pomnikowego dębu Dewajtis Gołębiewa. Właściwy żółty szlak prowadzi ścieżką wzdłuż linii kolejowej aż do ulicy Ornej, gdzie przejściem podziemnym przechodzi na drugą stronę nasypu. Przejście było w remoncie, ale ja i tak nie chciałem już iść tamtędy, tylko przez Wielki Kack ulicą Starodworcową w kierunku Wielkopolskiej, skąd autobusem pojechałem na gdyński dworzec.
Plany były ambitniejsze, ale okazja do ich realizacji na pewno jeszcze się nadarzy. Na koniec jeszcze wspomnę, że po drodze mijałem wielu grzybiarzy, zwłaszcza na terenie Dąbrowy pod górą Donas. Napotkałem też kilka grzybów wyglądających na jadalne, ale i takich, które jadalne bywają tylko raz. Ogólnie jednak zachęciło mnie to (razem z powszechnymi przechwałkami o ilości zebranych grzybów) do własnej wyprawy, na którą być może się wybiorę po kilkunastoletniej przerwie.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz