Cegielnia, Pętkowice i Gowino
Na początek krótka trasa na południe od Wejherowa. Ulicą Marynarki Wojennej w kierunku wyjazdu z miasta na Szemud, częściowo po stosunkowo nowej ścieżce rowerowej, ale w większości jednak asfaltem, trochę pod górkę. Dalej za skrzyżowaniem dwóch dróg wojewódzkich przed osadą Biała zjazd na leśną drogę, co ciekawe asfaltową. Ta nieco się wijąc i zmieniając nachylenie prowadzi do Pętkowic, a potem przez tę miejscowość otoczoną polem golfowym. Potem jeszcze zjazd z Gowina do miasta ulicą Strzelecką, z małą przerwą przy Żabim Stawie.Wyspowo
Panujące od początku sierpnia upały zachęcały do wyprawy nad wodę. Któregoś dnia po pracy wybrałem się nad Wyspowo, najpierw jadąc przez miasto, potem znów ścieżką rowerową przez Cegielnią (wygodna, ale trochę krótka), a dalej ulicami Krzywą i Łąkową oraz przez mostek na Cedronie zjechałem na dróżkę wzdłuż Cedronu, którą zresztą prowadzi pieszy czerwony szlak PTTK Wejherowski. Trasa ta nie jest przesadnie wymagająca - jest trochę pod górkę, ale nie ciągle i nie tak wyczerpująco jak na szosie między Śmiechowem a Gniewowem. Poza tym jest po drodze parę ładnych miejsc, jak choćby łąki nad Cedronem, gdzie postuluje się założenie florystycznego rezerwatu przyrody Nadrzeczne, czy popularne miejsce wypoczynku na Młynkach.Samo jezioro okazało się bardzo zamulone w porównaniu z zeszłym rokiem, a woda niezbyt przejrzysta. Mimo to popluskałem się kilka minut, godzinkę się wygrzałem i wróciłem do domu przez Gniewowo, na szczęście w tę stronę było z górki.
Moście Błota i Kępa Oksywska
Dzień przed wyprawą na Wyspowo wybrałem się do przyjaciółki na działkę na Oksywie. Z opisywanych w tym poście była to jazda najdłuższa i najbardziej satysfakcjonująca. W tamtą stronę jechałem szybko, bo i trasa, którą wybrałem, pozwalała na to. A jechałem najpierw poboczem krajowej szóstki do Redy (najszybszy odcinek), a tam ścieżkami rowerowymi przez park nad rzeką. Co ciekawe, redzki park ciągle się rozwija, a jednym z ciekawszych obiektów, którego nie widziałem wcześniej, jest przystań kajakowa. Z Redy ulicą Mostową przez Moście Błota jechałem gruntową, a od przepompowni PEWiK wyłożoną betonowymi dość popularną trasą rowerową do Kazimierza. Ten odcinek był nieco wolniejszy, ale nadrobiłem to na następnych kilku kilometrach przez dawny Drogowy Odcinek Lotniskowy, a obecnie niezłą asfaltówkę, choć zdecydowanie węższą, niż był dawny zapasowy pas startowy z płyt na tej drodze. W szczególności moim zdaniem brakuje tam odpowiedniej szerokości pobocza dla rowerów, że o ścieżce lub ciągu pieszo rowerowym nie wspomnę. Wspomnę za to, że zarówno z trasy rowerowej do Kazimierza, jak i z szosy widoczne z daleka były zbocza wysoczyzn otaczających równinę Mościch Błot, od północy Kępy Puckiej (charakterystyczna m. in. żwirownia w Mrzezinie), od zachodu Pojezierza Kaszubskiej, a od południa Kępy Oksywskiej.Wraz z podjazdem pod Pierwoszyno skończyły się Moście Błota, a zaczęła się właśnie Kępa Oksywska. Podjazd ten dał mi nieźle w kość, ale ciągle wydaje mi się łatwiejszy niż ten pod Gniewowo. Potem było już lżej - przez Kosakowo i Pogórze prowadzi bardzo przyjemna i wygodna ścieżka rowerowa aż galerii Szperk. Ostatni odcinek tej wyprawy to gdyńska ulica Dąbka, gdzie stanowczo brakuje podobnej rowerowej infrastuktury - jak dla mnie ruch samochodów jest tam zbyt duży, żeby spokojnie jechać jezdnią, a przejazd wąskimi chodnikami i parkingami też nie należał do najciekawszych. Całość trasy była jednak jak już wspomniałem przyjemna i tym bardziej satysfakcjonująca, że pobiłem swój rekord szybkości, pokonując dwadzieścia kilometrów w pięćdziesiąt sześć minut.
Powrót też nie był najgorszy - najpierw ulica Zielona, częściowo ścieżką rowerową (prowadzi wzdłuż tej ulicy od Babich Dołów do skrzyżowania z ul. Dąbka), a potem znów chodnikiem do Bosmańskiej. Potem Bosmańską w dół (ze słów przyjaciółki wnioskowałem, że będzie bardziej stromo - jadąc uznałem, że jako pod górkę byłoby tam lżej niż pod Pierwoszyno). Z Bosmańskiej wjechałem w Unruga, która poprowadziła mnie aż do ulicy Puckiej na Dolnym Pogórzu, w większości po ścieżce rowerowej (przynajmniej od estakady). Chociaż o tej porze nie widziałem już wielu rowerzystów, a za to sporo biegaczy i jeszcze więcej biegaczek.
Pucka doprowadziła mnie do wewnętrznej drogi chylońskiej elektrociepłowni, którą chciałem dojechać do Rumi. Swoją drogą, na obszarze Mościch Błot i ogólniej Pradoliny Kaszubskiej jest więcej przyzwoitych asfaltowych dróg wewnętrznych należących właśnie do elektrociepłowni, a udostępnionych dla rowerzystów - polecam do sprawdzenia. Mój wieczorny przejazd tą konkretną trasą miał dość niesamowity klimat - było już ciemno, moje przednie światło świeciło raczej niemrawo i nie miałem z niego wiele pożytku, a przez połowę drogi do Rumi otaczały mnie drzewa, przez które czasem można było dostrzec po lewej światła zabudowań przemysłowej części Chyloni i Cisowy, a po prawej Dolne Pogórze i rysujące się na horyzoncie zbocza Kępy Oksywskiej. Ciekawe doświadczenie.
Przez Rumię przejechałem ulicami Dębogórską i Kosynierów. Rumskie główne ulice od dawna uważałem i nadal uważam za najlepiej pomyślane w okolicy - w większości szerokie, z dużą ilością zieleni, a chodników i ścieżej rowerowych właściwie nie brakuje. Na tym tle Wejherowo wypada raczej blado, choć zdaję sobie sprawę, że jego położenie w wąskiej dolinie i większa ilość starszej zabudowy mają na to duży wpływ.
Trasę powrotną zamknąłem pętelką po Redzie. Tutaj wsiadłem do kolejki, którą jechała moja kochana żona i razem wróciliśmy do domu.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz